Opis:
Po wielu latach pracy poza malarstwem Jacek Gowik postanawia do niego powrócić, z silnej, wewnętrznej potrzeby. I czyni to bezkompromisowo. Oddaje się twórczości bez reszty, konsekwentnie: od ponad roku, każdego dnia intensywnie maluje.
Prostokątne płótno, o wymiarach bliskich ciału dorosłego mężczyzny. Wyraźnie zaznaczone krawędzie, po których nieśmiało ślizga się ultramaryna, odkryta przez rozedrganie brzegi dużych płaszczyzn piaskowego beżu i spatynowanego szarością granatu…
Uczeń Jacka Sienickiego, uzyskał dyplom w jego pracowni w 1980 roku. Od mistrza przejął szacunek dla malarskiej materii, zamiłowanie do wypracowanych faktur, głębokich tonów, eksponowania materialności farby. Tematycznie jednak Jackowi Gowikowi bliżej jest do innego wybitego profesora warszawskiej Akademii – Tadeusza Dominika. Już pierwsze spojrzenia na jego obrazy nie pozostawiają wątpliwości, że mógłby być nazwany kontynuatorem jego kolorystycznej wrażliwości, która wyraża się podobnie: w transponowaniu elementów pejzażu na jakości barwne. Pejzażu, który jest pewną metaforą, aluzją, jest daleki od naturalistycznego ujęcia.
Dlaczego zatem pejzaż? Z podróżniczych pasji autora? Być może. Nie jest to jednak malarstwo wyrastające z zachwytu nad naturą i skoncentrowane na zgłębianiu jej tajemnic. Na próżno szukać w nim „życia pejzażem”: radosnego przylgnięcia do świata przyrody, odkrywania jej rytmów, podążania za ulotnością jej zjawisk. Jest to przede wszystkim malarstwo wyrastające z zachwytu nad… malarstwem. Zauroczone jakościami malarskimi, skupione na strukturze obrazu, rozważające możliwości składników obrazu – plam, płaszczyzn, linii, podziałów, a przede wszystkim – eksponujące kolor. To malarstwo wyraziste, „silne” i jednocześnie skromne. Monolityczne i monumentalne.
Malarstwo Jacka Gowika pełne jest aluzji do świata natury, do podstawowych form, kierunków i znaków plastycznych pejzażu. Są horyzonty, linie brzegowe, granice lasu, kształty pól i ogrodów, a także nawiązania do podstawowych żywiołów – wody, ziemi, nieba. Naturę pejzażu odzwierciedlają charakterystyczne podziały płaszczyzny – zwykle jedna pozioma linia, nie zawsze umieszczona centralnie, czasem biegnąca diagonalnie, to „horyzont”. Dalej – powtarzające się kaligraficzne struktury – linie fal, chmur, bruzd ziemi czy ciężkich do farby impastowych śladów, gdzie indziej szeregi rytmicznych układów kropek-kamieni czy gwiazd. W tak zarysowaną ramę pejzażu wpisuje czasem małe czworoboczne formy, jakby okna-otwory z innym, jakby wewnętrznym widokiem. Tylko czasem, gdzieniegdzie, odnajdziemy w obrazach sugestie działalności człowieka: zarysy architektury, ślady kształtów zabudowań, uporządkowane rytmy płotów, murów. Tym skromnym kształtom często towarzyszą plamy, swobodne czy bardziej zdyscyplinowane, czasem szerokie, jakby mechaniczne, innym razem rozwibrowane pointylistycznie oraz miękką, zamaszystą liną prowadzone owale. Oglądając obrazy w porządku chronologicznym można zaobserwować wzrastającą powściągliwość form, ich coraz większą prostotę i naturalność, a także – coraz mniejsze zróżnicowanie elementów kompozycji. Ten proces skondensowania i nasycenia, celowy i przemyślany, pozwala wydobyć barwne bogactwo i zróżnicowanie.
Wydaje się, że pejzażowa konstrukcja, z jej prostymi formami, jest sceną, na której gra główny aktor: kolor, bohater tego malarstwa. To jest to przede wszystkim malarstwo koloru. Barwa ujawnia się w nim w całej pełni swej materialności – w pigmencie, w fakturze, w jej mięsistości, a nade wszystko – w odczuwanej, nie tylko widzianej – wewnętrznej wibracji, energii, dźwięczności. I w indywidualizmie. Nie jest to malarstwo zgłębiające kolorystyczne relacje, wydobywające gradacje i subtelności, dopieszczające wzajemne barwne niuanse. Jest to malarstwo zdecydowania i jasnej pewności. Jeśli bohaterem obrazu jest barwny duet – jest to zawsze harmonia dwóch wyrazistych indywidualności, w której obydwie mówią czysto własnymi głosami. Nie ma miejsca na niedopowiedzenia i płynne granice. Gdy pojawia się subtelność – jest wyraźnie w cieniu, w peryferyjnych partiach krawędzi, pozostając tłem dla głównych bohaterów.
Jacek Gowik preferuje harmonie oparte na kontrastach: ognisty oranż z atramentowym granatem, kobaltowy błękit z kadmową żółcią, nasyconą, ceglastą czerwień z chłodnym, rozbielonym turkusem… Wybiera kontrasty nie zawsze oczywiste i łatwe, najczęściej decyduje się na bardzo wymagające mariaże, jak żółci z zielenią czy żółci z różem. Są też obrazy, w których wybiera i różnicuje monochromatyczne tony, tu szczególnie upodobał sobie gradacje błękitu i zieleni, umiejętnie łącząc razem nawet tony z ciepłej i chłodnej palety. Ale nawet wówczas te spokojne, wyważone, minimalistyczne płótna kipią malarskim życiem, tętnią emocjami, podobnie jak te wielobarwne. Nawet cisza malarskiej powściągliwości ma głęboki ton. Mocnym barwom towarzyszy gest o podobnym nasyceniu: zdecydowane uderzenia pędzlem, wyraziste linie, nawet kaligrafia w powtarzalnym rysunku fal i duktów niewiele ma w sobie z delikatności – linia prowadzona jest pewnie, śmiało, bez wątpliwości.
Gdy skupiamy się na kolorze, gdy go odczuwamy i kontemplujemy, widzimy, że świadomie przyjęta pejzażowa struktura, z jej podziałami, układem linii, granicami, zbliżająca się do uzyskania porządku abstrakcji geometrycznej, jest ramą, konstrukcją, która pozwala ująć w karby, zdyscyplinować siłę barwnej ekspresji.
Prawie wszystkie płótna mają pionowy format, co wydaje się zaskakujące przy pejzażowym temacie, dla którego naturalnym kadrem byłby horyzontalny. Pionowy kształt wydaje się jednak wyborem naturalnym i konsekwentnym, gdy refleksja koncentruje się na jakościach malarskich. Dla obrazu pion to przecież podstawowy kształt. Dodatkowo jest on odzwierciedleniem ciała człowieka, jest „ludzki”, wskazuje na bliską relację malarza i obrazu. Jest jeszcze jeden trop. Pionowy format i barwne podziały płaszczyzny sugerują bliskość z płótnami Marka Rothki, najwybitniejszego kolorysty, w tym znaczeniu, że w jego malarstwie kolor uzyskał nieznaną wcześniej samodzielność, autonomię, wyraz, wewnętrzne życie. To subtelne odwołanie się do sztuki Amerykanina pogłębia obszar kolorystycznej refleksji. Należy jednak podkreślić, że choć kolor jest głównym bohaterem obrazów Jacka Gowika, to jest on bardziej związany z jakościami pigmentu, jest bardziej materialny, „namacalny”, w niektórych obrazach wręcz enkaustyczny. Bardziej niż treści egzystencjalne czy dramatyzm istnienia wyrażony przez barwę, liczą się tutaj treści malarskie, czysty „malarski byt”.
Oranż, krwista czerwień, nasycona, lekko chłodnawa malinowa. Tnąca je kaligraficzna czarna linia. Kwadraty rozbielonego turkusu i fiołkowego błękitu. Barwy dialog radości. Namiętność koloru.
Malarstwo Jacka Gowika emanuje siłą i zdecydowaniem, zdaje się wydobywać napięcia, energie, wibracje. To szczególny wewnętrzny pejzaż: wyraz życia w jego sile i pełni.
Lena Wicherkiewicz, w grudniu 2016 r.
Jacek Gowik
Urodzony 06.06.1955 r.
Studia ASP w Warszawie 1976 r. – 1980 r.
Dyplom z wyróżnieniem 1980 r. w pracowni prof. Jacka Sienickiego
Wystawy:
1980 r. – wystawa zbiorowa „DYPLOMY 80” Zachęta, Warszawa
1985 r. – wystawa indywidualna Galeria Zapiecek, Warszawa
1986 r. – wystawa indywidualna Galeria Zapiecek, Warszawa
1987 r. – wystawa indywidualna Galeria Sztuki Współczesnej, Łódź
1988 r. – wystawa indywidualna BWA, Tychy
1988 r. – wystawa indywidualna BWA, Bytom
1988 r. – wystawa zbiorowa ARSENAŁ, Warszawa
1988 r. – wystawa indywidualna Galeria Sztuki Współczesnej, Monachium
2010 r. – wystawa zbiorowa Muzeum Nocy przy Galerii van Golik, Warszawa
2010 r. – wystawa indywidualna w Galerii van Golik, Warszawa
2014 r. – wystawa zbiorowa Abstrakcja Dom Artysty Plastyka Warszawa
2016 r. – wystawa zbiorowa Trzy wymiary, Dom Artysty Plastyka Warszawa